ZMARŁA MAŁGORZATA WĄGROWSKA

Zwykle w takich chwilach mawiamy, że odchodzą ludzie, których nie da się zastąpić. W Twoim przypadku, Małgosiu, tak zapewne będzie, bo przecież byłaś niezwykle zaangażowana w organizowanie corocznych rewalskich warsztatów dla młodych dziennikarzy „Potęga Prasy”, nadawałaś im ton i niepowtarzalny charakter. Życie nie znosi pustki, więc zapewne zostanie ona wypełniona, ale te warsztaty już nigdy nie będą takie, jakie Ty tworzyłaś.

        Choć od urodzenia 2 lutego 1965 roku byłaś mieszkanką Łodzi, zawsze z sentymentem wspominałaś swoje rzgowskie korzenie, opowiadałaś o wspaniałej babci Walerii Bykowskiej ze Rzgowa. Była dla Ciebie wyrocznią i autorytetem. Po ukończeniu studiów pedagogicznych w Wyższej Szkole im. Jana Kochanowskiego w Kielcach nie poprzestałaś na zdobytej wiedzy i doskonaliłaś ją nadal na studiach podyplomowych. To one otworzyły Ci drogę do stanowisk kierowniczych i pracy przez lata w łódzkich przedszkolach. Ale ta odpowiedzialna i niełatwa praca widocznie nie dawały Ci dostatecznej satysfakcji, takiej, jakiej oczekiwałaś od życia, bo u progu tego stulecia zaangażowałaś się we współtworzenie „Potęgi Prasy”, dając wspaniałej młodzieży z całego kraju przykład zaangażowania i urzeczywistniania marzeń. Z satysfakcją wspominałaś obozowiczów sprzed lat pracujących dziś w mediach, mówiłaś co roku, że spotkania w Rewalu są jednocześnie wielką przygodą młodych ludzi. I robiłaś wszystko, by tak właśnie było, bo dziennikarstwo jest trudnym i odpowiedzialnym zawodem, ale i najpiękniejszą przygodą..

        Przez lata z podziwem obserwowałem Twoją pracę. Warsztaty formalnie zaczynały się zwykle na początku wakacji, ale Ty przygotowywałaś kolejne turnusy właściwie po zakończeniu sezonu. Narzekałaś na „papierologię” i biurokrację, które zabierały Ci sporo sił, ale kolejne spotkanie z młodzieżą wynagradzało Ci wszystkie trudy.

        Choć uchodziłaś za osobę wymagającą i surową, w gruncie rzeczy miałaś gołębie serce. Dla każdego obozowicza, czy tego, który przyjeżdżał już po raz czwarty, czy debiutanta, znajdowałaś zawsze czas, a w chwilach zwątpienia potrafiłaś młodego człowieka uskrzydlić dobrym słowem, pochwałą. To dlatego dla młodych kandydatów na dziennikarzy byłaś prawdziwym, a nie papierowym autorytetem.

        Także obozowa kadra ceniła Cię za sprawiedliwość i życzliwość, a także niepowtarzalną atmosferę, jaką tworzyłaś, a które przecież w tych czasach nie są czymś powszechnym. Co roku czekaliśmy na Twój znak i przyjeżdżaliśmy do Rewala, by choć przez kilka dni pobyć w tej niepowtarzalnej atmosferze.

        Małgosiu, odeszłaś nagle, zostawiając nas zasmuconych i zrozpaczonych. To nie tak miało być, przecież mimo pandemii przygotowywałaś kolejne rewalskie spotkania. Wierze, że jeśli gdzieś tam w górze spoglądasz na nas, być może uśmiechasz się, bo przecież pamiętamy o Tobie, a ziarno, które przez dwa dziesięciolecia tak troskliwie pielęgnowałaś, wciąż kiełkuje…

Ryszard Poradowski