Minął rok



Na podsumowanie naszej społecznej działalności przyjdzie czas, gdy nastąpi koniec kadencji. Jednak zakończony niedawno rok jest dobrą okazją do małego podsumowania. Dla naszego środowiska nie był to rok łatwy, bo i czasy dla Polski oraz Polaków były raczej trudne. Cieszymy się względnym spokojem, ale wiele zjawisk niepokoi. Choć rzekomo żyjemy na „zielonej wyspie” szczęśliwości, wielu z nas ledwo wiąże koniec z końcem. A do tego fatalnie funkcjonujące państwo na wielu odcinkach daje nam po prostu w kość.

Dziennikarze nie są odizolowani od tych problemów. Z wielkim niepokojem obserwujemy pogarszający się stan naszego środowiska. I nie chodzi jedynie o pauperyzację, która dokonuje się za sprawą kierownictw mediów w dużej części znajdujących się dziś w obcych rękach, ale o kondycję ogólną mediów. Pogoń za zyskami doprowadziła do obniżenia się poziomu dziennikarstwa, choćby najskromniejsze formy wewnątrzredakcyjnej edukacji należą dziś do przeszłości, co fatalnie odbija się na jakości warsztatu dziennikarskiego i publikacji. Redakcje nie wydają się tym przejmować, co widać doskonale na co dzień na naszym łódzkim podwórku. W efekcie doświadczenie, wiedza i talent dziennikarza nie są w cenie.

Niepokoją też inne zjawiska. Dochodzą do nas głosy z wielu redakcji, że pogoń za zyskiem, wskaźnikami i sprzedażą przysłania szefom troskę nie tylko o wysoki poziom gazet ale i zwykłą kulturę. Dotyczy to także szacunku do pracownika. Od lat systematycznie zwalniani są dziennikarze doświadczeni i ze stażem, by na ich miejsce pojawiali się młodzi ludzie z nikłą wiedzą i doświadczeniem, ale za to opłacani bardzo nisko, trzymani miesiącami na niepełnych etatach lub wręcz bez etatu, mamieni obietnicami zatrudnienia na stałe. To się najzwyczajniej opłaca, choć nie rokuje dobrze ani wydawcom, ani czytelnikom.

Ten swoisty terror powoduje, że wszelka dyskusja w redakcjach jest niszczona w zarodku. Konsekwencją tego jest brak redakcyjnych organizacji związkowych, bojaźń przed przynależnością do stowarzyszeń dziennikarskich, a nawet strach przed dzieleniem się z innymi swoimi krytycznymi uwagami. To wszystko sprawia, że redakcje są dziś zastraszone i sterroryzowane. Na zewnątrz i oficjalnie – wszystko gra!

Przed kilkoma miesiącami wspólnie z Zarządem Łódzkiego Oddziału SDP podjęliśmy rozmowy na ten temat. Aczkolwiek dzieli nas nadal wiele kwestii – w sprawach dotyczących kondycji i bytu środowiska dziennikarskiego w Łodzi i regionie jesteśmy raczej zbieżni w myśleniu i ocenie. To iskierka nadziei. Może rok 2011 przyniesie także korzystne zmiany…

Oddział Łódzki SDRP odnotowuje wszystkie przypadki rażącego łamania prawa i dobrych obyczajów w mediach. Tworzymy swoistą „białą księgę”, by pracodawcy mieli świadomość, że wbrew pozorom nie są bezkarni. Zgłaszają się do nas liczni zwolnieni i zastraszeni dziennikarze – ich informacje są skrupulatnie odnotowywane.

Zarząd OŁ SDRP

Styczeń 2011 r.

Dodaj komentarz