W środę, 16 sierpnia 2023 r., zmarł red. Krzysztof Lisiecki. Takie informacje wytrącają człowieka z równowagi i prowokują do refleksji o sensie naszego życia. A Krzysztof, choć z pozoru silny i mocno stojący na ziemi, był w gruncie rzeczy facetem refleksyjnym i delikatnym.
Poznałem go kilkadziesiąt lat temu, gdy stawiał pierwsze dziennikarskie kroki w nowo uruchomionym tygodniku „Nad Wartą”. Było to w lipcu 1980 roku. Potem pracował w innych tytułach prasowych, m.in. w „Dzienniku Łódzkim” i „Wiadomościach Dnia”, ale w mojej pamięci zapisał się przede wszystkim jako bardzo dobry reporter dziennika „Głos Robotniczy”, z wielką pasją i zaangażowaniem dostarczający codziennie czytelnikom ciekawych informacji prasowych. Obok pracy w gazecie Krzysztof pokochał też telewizję i radio. Już w czasach studenckich działał w słynnym Akademickim Centrum Radiowym „Kiks” na łódzkim „Lumumbowie”. W latach dziewięćdziesiątych stworzył od podstaw sieradzką Telewizję Osiedlową (wspólnie z Ryszardem Pietrzakiem i Andrzejem Kostrzewskim), która zdobyła serca wielu sieradzan, potem przygotowywał liczne informacje, m.in. dla TVP3, był też korespondentem Radia Łódź. Sieradz miał zresztą szczęście do znakomitych reporterów, takich chociażby jak Jerzy A. Rybczyński, Krystyna Kościelniak czy Dariusz Piekarczyk. Potrafili oni wynajdywać interesujące tematy i rozsławiać niewielki Sieradz nawet poza granicami kraju, choć nie zawsze było to należycie doceniane.
Krzysztof znał doskonale dziennikarskie rzemiosło, a że był człowiekiem życzliwym ludziom, chętnie dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem z wieloma młodymi żurnalistami. To zjednywało Mu szacunek i uznanie. Wielu młodych dziennikarzy wyrastało pod jego skrzydłami, z czego był niezwykle dumny. Telewizyjną pasją zaraził także syna.
Na dobre imię pracował latami na wielu polach. Pamiętam jego długotrwałe przygotowywania do filmu dokumentalnego o najsłynniejszym polskim fryzjerze rodem z Sieradza, kawał życia poświęcił też filmowi o fenomenie „Jeziorska”. Oba filmy zostały wysoko ocenione i nagrodzone. A przecież miał wciąż wiele planów, choć w ostatnich latach kłopoty ze zdrowiem dawały o sobie znać coraz częściej.
Dla mnie Krzysztof był swoistym zwierzęciem dziennikarskim. Dziennikarstwo było dla niego nie tylko zawodem (z wykształcenia był pedagogiem, absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego), ale przede wszystkim pasją. Choć urodził się w Świerczowie koło Widawy (14 lipca 1955 roku), a potem wiele lat spędził w Warcie, jego prawdziwą małą ojczyzną stał się Sieradz. Znał tu mnóstwo ludzi, ceniono go nie tylko za rzetelność i uczciwość, ale i społecznikowską pasję. Trudno wymienić wszystkie inicjatywy i zasługi Krzysztofa, ale wspomnę o jednej – pomnikowym leksykonie miasta Sieradza, w którego tworzeniu współuczestniczył.
Kilka tygodni temu rozmawialiśmy o kolejnym spotkaniu grona żurnalistów związanych z Sieradzem. Śmierć naszego Kolegi pokrzyżowała te plany. Jeśli jednak do niego dojdzie, z pewnością zabraknie na nim red. Krzysztofa Lisieckiego…
Ryszard Poradowski