Zobaczyć i odczytać po swojemu

Kiedy na naszej stronie ukazało się zaproszenie na wystawę prac red. Krysi Namysłowskiej, pomyślałem, że choć jako znawca twórczości artystycznej jestem kiepski, to jednak pójdę i zobaczę. Wyjaśnię tylko, że jako odbiorca sztuki mam trzy oceny: podoba mi się, nie podoba mi się i jest mi obojętne. Takie trzy kryteria są właściwe zapewne dla bardzo wielu ludzi, którzy okazjonalnie mają szansę uczestniczyć we wszelkiego rodzaju wydarzeniach artystycznych.

„Lutnia” to miejsce różnych wydarzeń, obszar działań i obiekt fajny, przyjazny dla mieszkańców okolicznych osiedli. Nieoceniony dr Google wyjaśnił mi gdzie i co, więc zainteresowanych DK „Lutnia” zapraszam do wszystkowiedzącego internetu. Z Krysią umówiłem się na miejscu i razem znaleźliśmy się w sali wystawowej. Spore pomieszczenie z dobrym oświetleniem pełne było różnych prac.

Wiele stało na podłodze lub parapecie okiennym, a na jednym oknie zawieszono niedbale żakiet damski. Taki trochę chaos, ale przecież nie było moim zadaniem sprawianie przykrości autorce. Jestem inżynierem, takim co lubi sprawy poukładane, posortowane, a twórczy bałagan jest dla mnie trochę zaskoczeniem. Milczę. W skupieniu oglądam poszczególne fotografie, czytam opisy i zastanawiam się, co na nich widzę.

Przesuwające się przed moimi oczami obrazy czy fotografie pokazują w bardzo ciekawy sposób, nazwałbym to, odpryski życia, fragmenty obiektów, drzew, dróg, tkanin. Autorka po zrobieniu fotografii dokonała czegoś, czego wcześniej nie widziałem – komputerowej transformacji obrazu. Wprowadziła inne światło, ostrość, powiększenie, kontrast, kolor. I w ten sposób proste, czasami banalne zdjęcie stało się niezwykle ciekawym obrazem przyciągającym nasz wzrok.

Krysia postarała się o takie rozmieszczenie swoich prac, by zwiedzający mógł dostrzec, znaleźć i porównać te same fotografie przed i po działaniach artystki. Nie byłbym informatykiem z zawodu, gdybym nie spytał, jakie narzędzia zastały tu zastosowane? Odpowiedzią byłem zaskoczony! Krysia korzysta z narzędzi powszechnie dostępnych, czyli programów pakietu MS Office. Żadne wyrafinowane aplikacje do obróbki zdjęć! Aż wierzyć się nie chce, że efekty są tak znakomite.

Kiedy żegnaliśmy się z Krysią, zapytała, co utkwiło mi w pamięci podczas oglądania. Tu postanowiłem powiedzieć prawdę: zadziwił mnie, Krysiu, chaos, trochę bałagan. Zdjęcia na podłodze i oknach sugerowały, że będziesz jeszcze działać, że zabrakło sznurka do wieszania prac, a żakiet został pozostawiony przez zapomnienie. Nie obraź się, Krysiu, ale ta sala ma postać czegoś niedokończonego, w trakcie działania, że dopiero za chwilę będzie tu artystyczny porządek – powiedziałem. Krysia spojrzała na mnie i spuentowała: świat, nasze otoczenie i życie też nie jest zawsze uporządkowane i to chciałam przekazać w tej sali. Ma Pani rację – red. Krystyno Namysłowska. Żyjemy w świecie ciągłych zmian i perturbacji. Fala życia czasami wali jak tsunami, a czasami jest jak tafla jeziora przed zachodem słońca – łagodna, cicha i spokojna. I w takich klimatach musimy nauczyć się żyć.

Byłem, widziałem i podziwiałem prace Krysi zarówno poprzez dostrzeżenie wrażliwości autorki, jak i pozwolenia, bym sam zdecydował, co mi się podoba, a co nie. Krysiu – jestem pod wrażeniem.

Roman Ferenc