Oszustwa wielkiego handlu

Jest coś, czego nie lubię w sposób absolutny – nie lubię, gdy ktoś robi mnie „w konia” patrząc w oczy i uśmiechając się cwaniacko. Nie jest ważna kwota. Może to być 5, 10 czy 20 groszy, ale nie znoszę naciągania w prymitywny sposób. A to jest cwana praktyka wielkopowierzchniowych sklepów typu Biedronka czy Lidl. Jak to się obecnie robi?

W jednym z supermarketów, który jest najbliżej mojego domu, kupuję potrzebne rzeczy do jedzenia, bardzo często są to produkty nabywane przeze mnie stale jak np. chleb czy bułki. Dziś właśnie kolejny raz dałem się nabrać na trik sklepu. Chciałem kupić chleb, który zwykle kosztował 3,85 zł. Spojrzałem na półkę i przeczytałem duży napis „TERAZ TANIEJ – 3,65 ZŁ”. Lubię ten chleb i kupiłbym go za cenę o 20 gr wyższą, ale skoro sklep daje mi upust, to skorzystam. Nie tak dawno pisałem, dlaczego nie lubię kas samoobsługowych, dziś skorzystałem z tej opcji, bo mi się spieszyło, a z trzech kas czynna była jedna, co jest normą w tym sklepie. Po zeskanowaniu produktu okazało się że powinienem zapłacić jednak 20 gr więcej. Pani ekspedientka pilnująca kas samoobsługowych poinstruowała mnie, że owa atrakcyjna (!!!) cena dotyczy zakupu 2 bochenków chleba. I tu pojawia się problem.

Zasady oznakowania ceny produktu wymagają podania ceny końcowej (brutto) i ceny jednostkowej (np. za kilogram, litr) w miejscu ogólnodostępnym i dobrze widocznym, np. na etykiecie, wywieszce lub w cenniku umieszczonych przy towarze. Cena musi być jednoznaczna i pozwolić na swobodne porównanie jej z innymi produktami bez angażowania obsługi sklepu

Co to dla mnie oznacza? Że cena wywieszona przy produkcie jest obowiązująca i ma być pobrana w kasie samoobsługowej lub przez kasjera. Czy muszę czytać drobne napisy mówiące, że jest to cena przy zakupie 2, 3 czy 4 sztuk? NIE! Towar ma być tak oznakowany, bym nie miał wątpliwości, czy warto go kupić, czy też jest dla mnie za drogi. Cwaniactwo supermarketów polega na tym, że owa obniżona cena jest widoczna z daleka, zaś napis, iż obowiązuje ona tylko w wypadku zakupu kilku tych produktów, jest już słabo widoczny. Przepisy mówią, że cena musi być dobrze wyeksponowana i umieszczona bezpośrednio przy towarze lub w jego pobliżu. Oznacza to, że za wspominany przeze mnie bochenek chleba powinienem zapłacić niższą cenę, bo taka została widocznie umieszczona przy produkcie. I co? I nic!!! Personel na zwróconą uwagę „olał mnie”. A co na te praktyki urzędy mające chronić klientów? Też nic! Wszyscy zgadzamy się na to i czekamy, że może się to zmieni. Zero reakcji. Zachowujemy się jak pokorne cielęta i nie walczymy o poprawny obraz handlu. Ciekaw jestem, co na to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów?

Odpowiedź opublikujemy

Roman Ferenc

PS Od wielu miesięcy jesteśmy świadkami reklamowego „boksowania się” cenami LIDL-a i Biedronki. Są tacy klienci, którzy będą polować na obniżki cen, ale jest wielu, którzy mają to nosie i wejdą do Biedronki czy Lidl-a, kupią co potrzebują nie zastanawiając się, czy jest to drożej, czy taniej. Może by menedżerowie tych firm zajęli się lepszą obsługą, dostępnością kasjerów, różnorodnym zatowarowaniem, ładniejszym wystrojem swoich placówek. Mam dość reklam o tym, kto jest tańszy z koszykiem, a kto droższy. Zaczynam was nie cierpieć i szukam w pobliżu innej firmy – mam nadzieję, że tam, gdzie dwóch się gryzie, trzeci skorzysta. Czekam!

Roman Ferenc