Daliśmy się podzielić
Wcześniej czy później musiało dojść do takiej tragedii. To, co w ostatnich dziesięcioleciach zafundowali nam, m.in., politycy, ale i inni rodacy, doprowadziło bowiem do tak głębokich podziałów społeczeństwa, że teraz najbardziej żarliwe apele nie odniosą żadnego skutku. Wbrew wielu optymistom twierdzę, że może być jeszcze gorzej. Pocieszające jest tylko to, że winy za ten stan nie ponoszą ani cykliści, ani dziennikarze.
Każda władza deprawuje, zaskakuje jednak tempo erozji nawet tych, którzy ostatnio przekonywali nas, że są dobrą zmianą i remedium na bolączki naszego kraju. Okazało się, że podobnie jak poprzednicy traktują społeczeństwo niczym stado bezrozumnych obywateli, obrażając ich nie tylko inteligencję. I czynią to przed kamerami publicznej TVP politycy z pierwszych stron gazet. Reakcja wielu Polaków na takie wyczyny jest jednoznaczna, ale politycy uważają, że nie ma sprawy. Okazuje się, że jest. Mord w Gdańsku jak przed stu laty na pierwszym prezydencie Odrodzonej Polski ukazał dramatyczny bezsens tej drogi.
Choć od tego, co się wydarzyło na estradzie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku minęło już kilka dni, przez Polskę przetacza się nie tylko fala współczucia oraz żalu, ale i mądrej reakcji także niektórych polityków oraz ludzi Kościoła na głupotę i zacietrzewienie wielu rodaków, widzę jednocześnie, że władza nie wyciąga daleko idących wniosków. Zatem za tydzień, miesiąc wszystko wróci na stare tory, znów jak dawniej będzie można opluwać każdego przed kamerami, grozić mu w internecie nawet śmiercią. Władza po kilku pokazówkach i apelach znów będzie lekceważyć wielu Polaków manipulując faktami i prawdą, bo przecież ona jest najlepsza i wie wszystko najlepiej.
To, co od dłuższego czasu dzieje się z telewizją publiczną i klasą polityczną nie tylko w parlamencie, zasługuje, delikatnie mówiąc, na ostrą krytykę. Jeśli rządzący nie zrozumieją, że nie mają monopolu na prawdę i ich, jak każdego obywatela, obowiązują te same zasady współżycia społecznego, nie ma mowy o zasypywaniu głębokich rowów dzielących społeczeństwo i zaleczeniu bolesnych ran. Te podziały niczym rak niszczą nie tylko Polskę jako kraj, ale i tysiące rodzin. A to już stanowi olbrzymie zagrożenie dla każdego z nas.
Zagrożeniem dla narodu jest także zniszczenie wszystkich autorytetów. Nie ma dziś polityka cieszącego się powszechną sympatią, nie ma takiego dziennikarza, pisarza czy aktora. Każdemu przylepiono jakieś łatki, każdego o coś oskarżono. I nie jest ważne, że te oskarżenia niejednokrotnie nie mają nic wspólnego z prawdą. Takie oskarżenia kierowano także pod adresem zamordowanego prezydenta Gdańska.
Możemy jeszcze lata żyć w takim kraju, opluwać się wzajemnie, niszczyć. Możemy wyłączyć telewizor, by uniknąć jadu wylewającego się o 19.30 z ekranu, możemy nie iść do wyboru i nie legitymizować polityków niezasługujących na nasz szacunek, ale coraz trudniej będzie nam żyć w głęboko podzielonych i poranionych polskich rodzinach.
R.Poradowski