Śmierć każdego człowieka jest olbrzymią stratą, jednakże niektórzy ludzie pozostawiają pustkę, której nie udaje się zapełnić. Właśnie kimś takim był red. dr Henryk Sroczyński – niezwykle twórczy i pracowity dziennikarz, bezustannie ciekawy świata, człowiek instytucja, wychowawca wielu pokoleń dziennikarzy.
Pochodził z Tomaszowa Mazowieckiego, gdzie urodził się 25 kwietnia 1932 roku. W grudniu 1951 roku rozpoczęła się Jego długa przygoda z dziennikarstwem, początkowo w „Głosie Robotniczym” u boku legendarnego red. „Hendryka” – Henryka Rudnickiego, a następnie „Głosie Porannym”. W latach 1954-1956 odbył służbę wojskową w Szkole Dowódców Czołgów we Wrocławiu, gdzie współpracował z redakcją „Żołnierza Ludu”.
W „Głosie Robotniczym” poznał wszystkie szczeble dziennikarskiego wtajemniczenia, awansując na publicystę niezwykle kompetentnego i pracowitego. W dziejach nie tylko łódzkiej żurnalistyki zapisał się jako znakomity sprawozdawca parlamentarny w przełomowych dla kraju latach 1983-1997, był świetnym komentatorem, jak ryba w wodzie czuł się w problematyce międzynarodowej, która dominowała w jego publicystyce. Uczestniczył w wielu zagranicznych podróżach, z których nadsyłał do gazet nie tylko w Łodzi interesujące relacje dziennikarskie (np. w 1966 r. uczestniczył w pierwszym rejsie statku M/S „Łódź”). Jednocześnie jak mało kto znał problemy małych miasteczek i wsi Ziemi Łódzkiej. To dzięki świetnemu poznaniu regionu mógł dostarczać czytelnikom wielu frapujących informacji i relacji, trafiających na pierwsze strony gazet, dotyczących, m.in., tajemnic spalskich bunkrów.
Dziennikarskie sukcesy były efektem nie tylko znakomitego pióra, ale i niezwykłej wprost pracowitości. Chłonny wiedzy, podczas pracy zawodowej ukończył studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi (kierunek geografia) i obronił pracę doktorską (1973 r.). W 1997 roku przeszedł na emeryturę, w ostatnich latach udzielał się społecznie w łódzkim oddziale Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej.
Choć miał na swoim koncie sporo odznaczeń, które były wyrazem uznania i satysfakcji, chyba najbardziej cenił sobie współpracę z młodymi dziennikarzami. Jako kierownik działu wojewódzkiego w „GR” promował i kształcił wielu żurnalistów czyniących pierwsze kroki w zawodzie w tzw. terenie. Wielu jego wychowanków stało się znanymi dziennikarzami i twórcami.
Na emeryturze tylko z pozoru stał z boku wydarzeń w kraju i na świecie. Środowiskowe spotkania były okazją do burzliwych dyskusji, w których zawsze widoczna była troska o Polaków i naszą przyszłość.
Z pewnością jest sporo prawdy w stwierdzeniu, że nie ma ludzi niezastąpionych, jednak pustki po red. Henryku Sroczyńskim nie uda się szybko zapełnić…
Ryszard Poradowski