Odszedł „szalejący reporter”

Z Wojtkiem mieliśmy w redakcji „Trybuny Łódzkiej” pewien „kłopot”, co w pełni świadomie, ujmuję jednak w cudzysłów i to możliwie największy!  Problem z Nim, jako korespondentem terenowym gazety w Kutnie, polegał bowiem głównie na tym, że… zasypywał nas i to codziennie, mnóstwem materiałów. Do tego naprawdę dobrych i najczęściej o randze ogólnopolskiej. Nie, nie zwariowałem, bo od żurnalistów wymaga się przecież wytężonej, jakościowo możliwie najlepszej i najrzetelniej wykonywanej roboty, owocującej następnie ciekawymi publikacjami. Przekładającej się na ocenę pracy dziennikarza no i oczywiście jego wynagrodzenie.

Po tym przydługim może nieco wstępie czas na wyjaśnienie „w czym rzecz”. Otóż „Trybuna Łódzka” w pierwszym okresie dzialności stanowiła mutację regionalną ogólnokrajowej „Trybuny”, której redakcja mieściła się w Warszawie. Z czasem „TŁ” stała się niemal zupełnie samodzielną gazetą. Piszę „niemal”, bo współzależność od centrali była w zasadzie tylko formalna i dotyczyła głównie spraw czysto technicznych. W tym kontekście początkowo redakcję interesowały przede wszystkim lokalne materiały, jednakże o wydźwięku ogólnopolskim lub też regionalnym, ale mogące wzbudzić zainteresowanie także czytelnika krajowego. Ważne było również, aby poszczególne teksty każdego numeru gazety zawierały akcenty nawiązujące, w miarę równomiernie, do poszczególnych części terytorium Łódzkiego. Po usamodzielnieniu się „TŁ”, akcenty przesunęły się bardziej już w kierunku problematyki czysto regionalnej, choć oczywiście w dalszym ciągu istotne były również materiały podejmujące temtykę mogącą zinteresować nie tylko lokalnego czytelnika.

I tu pojawia się, sygnalizowany wcześniej, problem z Wojtkiem Peterą. Z krwi i kości żurnalistą, typem „szalejącego reportera”, zawsze i w każdych warunkach gotowego do pracy. Kipiącego pomysłami i bez żadnego grymaszenia podejmującego się realizacji powierzonych Mu zadań. Niekiedy nawet pozornie niewykonalnych. Ale nie dla Wojtka. Wbrew pozorom Jego nadaktywność zawodowa i szybkie dostarczanie materiałów, gdy zaistniała taka potrzeba, sprawiły, iż zarówno w wydaniach centralnych, jak i regionalnych gazety zaczęła zdecydowanie dominować tematyka „kutnowska”. Najpierw zauważyli to wydawcy warszawscy, później regionalni, a w końcu sami czytelnicy, którzy czując się niejako „pokrzywdzeni” zaczęłi wydzwaniać do redakcji z pytaniami:

– Dlaczego tylko Kutno? Czy w innych ośrodkach Łódzkiego nic wartego uwagi się nie dzieje? A może to jakieś specjalne „zamówienia polityczne” sugerujące większą promocję określonego ośrodka regionu?

Tak więc solidna i owocna robota, nolens volens, obróciła się w efekcie przeciwko Wojtkowi. A przecież prawie żaden z naszych korespondentów terenowych nie umiał, tak jak On, uzyskać dziennie z powiatowej Polski przynajmniej kilku informacji godnych publikacji w gazecie o debicie ogólnokrajowym. Mało tego. Gdy w przygotowywanym wydaniu gazety zabrakło atrakcyjniego lub wiodącego materiału, wystarczył jeden telefon do Wojtka i w krótkim czasie tekst trafiał na biurko redaktora prowadzącego. W efekcie, po raz kolejny, nowy numer gazety miał znów „kutowski przechył”. Było też w tym wszystkim trochę naszej winy i co tu dużo mówić, również wygodnictwa, bo „w razie czego”, Wojtkek stanowił pewną „rezerwę”.

Trzeba przy tym dodać, że zawsze był perfekcyjny i wiarygodny w przekazie. Starannie sprawdzał każdą informację, obojętnie od kogo uzyskaną. Nie przypominam sobie żadnej większej Jego „wpadki”, co przy takiej liczbie dostarczanych materiałów mogło się oczywiście każdemu zdarzyć. Nawet tak wytrawnemu żurnaliście, jak On.

Po likwidacji „TŁ” Wojtek, jako jeden z nielicznych dziennikarzy tej gazety, utrzymywał ze mną stałe i serdeczne kontakty. Oczywiście już tylko na gruncie towarzysko-koleżeńskim. Często dzwonił. „Obowiązkowo” składał życzenia świąteczne i imieninowe. Chyba ze dwa razy odwiedził mnie też w domu. Były to zawsze bardzo miłe i sympatyczne spotkania.

Nieco „misiowaty” o dobrodusznej twarzy i pogodnym spojrzeniu, bardzo bezpośredni w nawązywaniu kontaktów, już samym wyglądem wzbudzał zaufanie, co w oczywisty sposób ułatwiało Mu również zdobywanie informacji i wykonywanie innych obowiązków zawodowych. Miał przy tym Wojtek wrodzoną delikatność i ujmujący sposób bycia. Bardzo koleżeński i gotów do niesienia pomocy innym był zawsze mile widzianym „gościem” redakcji podczas kolejnych pobytów w Łodzi. Służbowych lub prywatnych. Nie było w Nim cienia zawiści, nigdy też nie słyszałem, aby się o kimkolwiek źle wyrażał. Nic dziwnego, że był lubiany i szanowany w środowisku.

Ostatnio Wojtek odzywał się coraz rzadziej, aż wreszcie zupełnie przestał. Pomyślałem, że to zupełnie naturalne. Każdy ma bowiem własne problemy, kłopoty i sprawy. Mijają kolejne miesiące i lata, a bliskie niegdyś kontakty w oczywisty sposob ulegają rozluźnieniu lub też zupełnie zanikają.

Okazuje się jednak, iż z czasem bardzo zaczęło szwankować Mu zdrowie, o czym nic kompletnie nie wiedziałem i nawet nie przyszło mi to głowy. Pokoleniowo był przecież znacznie młodszy ode mnie. Niestety, dziś mogę o Nim pisać już tylko w czasie przeszłym. Przed chwilą otrzymałem bowiem przykrą i zupełnie nieczekiwaną wiadomość o śmierci Wojtka. Odszedł 15 stycznia tego roku. Przegrał nierówną walkę z długotrwałą i ciężką chorobą, z którą zmagał się od paru lat.

Mimo że byliśmy dość blisko i sporo o Nim wiedziałem, najwidoczniej jednak o wiele za mało. Gdy bowiem poszperałem trochę po żurnalistycznych słownikach, leksykonach i innych wydawnictwach, wyłonił się z nich obraz Człowieka o bardzo ciekawej osobowości i zainteresowaniach. Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Żychlinie został słuchaczem Studium Kulturalno-Oświatowego i Bibliotekarskiego w Ciechanowie. Dalszą naukę kontynuował na reżyserii teatru lalek w oddziale białostockim Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Studiował też kulturoznawstwo ze specjalizacją teatrologia oraz filologię polską na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Łódzkiego.

Pracę dziennikarską rozpoczął w Katolickim Radiu Płock, a następnie zatrudniony był w „Wiadomościach Dnia” i „Mazovia Mater”, w której to redakcji sprawował funkcję redaktora naczelnego. Współpracował, m.in. z: „Życiem Kutna”, „Przeglądem Sportowym”, „Ziemią Łęczycką”, „Ziemią Łódzką”, „Wiadomościami Turystycznymi” i „Gazetą Szkolną”. Redaktor naczelny portalu kulturawsi.pl oraz „Polskiej Wsi” – pisma Krajowej Rady Izb Rolniczych.

Zawodowo i hobbystycznie, co niejako przeplatało się ze sobą, interesował się żywo: teatrem, różnego rodzaju happeningiem, sztuką ludową, polityką i sportem. Z pasją pomagał ludziom swą interwencyjną publicystką i celną informacją prasową.

Najsmutniejsze, że Wojtek odszedł tak wcześnie. Miał bowiem niespełna pięćdziesiąt siedem lat! A tyle było jeszcze przed Nim…

Stanisław Bąkowicz