Każdy dobry uczynek…

Łódź, 29 października, niedziela, pogodna po deszczowej sobocie. Idę na cmentarz przy ul. Sopockiej odwiedzić grób małżonki. Przechodząc koło Centrum Pabianicka zauważam leżącego w dole człowieka. Leży sobie w pozycji śpiącego, zapewne zmęczonego, obywatela. Przechodzą ludzie i nikt na niego nie zwraca uwagi. To pewnie menel, do tego pijany. Pozycja leżącego jest nazywana boczną pozycją bezpieczną. Nie jest zakrwawiony, nie jest tam z powodu wypadku drogowego, nie leży na wznak czy w innej nienaturalnej pozie. Jestem prawie pewien, że zmęczył się drogą do znanego mu miejsca po spożyciu znaczącej ilości trunku lub narkotyku. Leży na mokrej trawie i ziemi, co zapewne po jakimś czasie spowodować może zapalenie płuc czy inną paskudną chorobę. A może nic mu się nie stanie, zgodnie z zasadą „pijany zawsze ma szczęście”. Uznałem jednak, że powinienem podjąć jakieś działania. Tu nadmieniam, że jestem już, niestety, starszym panem, który liczy sobie 75 wiosen. Wiek powoduje ograniczenia ruchowe, sprawnościowe, ale nie intelektualne. Decyduję się na telefon na numer 112. Odbiera operatorka, chyba oznaczona numerem 44. Wypytuje mnie szczegółowo o sytuację, staram się w miarę dokładnie odpowiedzieć na pytania. Liczę, że odpowiednie służby zajmą się leżącym człowiekiem. Każdy dobry uczynek…

Podczas dalszej, bardzo krótkiej, mojej wędrówki na cmentarz dzwoni dyspozytorka pogotowia. Pyta mnie czy delikwent żyje? Nie wiem – odpowiadam – zaskoczony takim pytaniem. Dalej następuje lekcja, co ja powinienem zrobić i pada nawet informacja, że moje nieprofesjonalne działanie może skończyć się u prokuratora. Tego było mi za wiele – w dobrej wierze zgłosiłem służbom fakt, z jakim się zetknąłem; byłem jedynym człowiekiem, który zareagował! To zadanie wykwalifikowanych służb w mieście, by odpowiednio reagować w takiej sytuacji. Dyspozytorka pogotowia, jak sądzę, zamiast straszyć mnie prokuratorem, powinna najwyżej sterować moimi działaniami, podpowiadać, co mam zrobić, by uzyskać zamierzony efekt. Nic z tego. Każdy dobry uczynek…

Wracam do leżącego delikwenta. Po chwili zjawia się ratownik medyczny i rozpoczyna działania. Zgodnie z tym co zaobserwowałem, leżący człowiek jest tak wyziębiony i zapewne nietrzeźwy, że nie potrafi samodzielnie stanąć na nogach. Po chwili, przy znacznej pomocy ratownika, uzyskuje pozycję pionową, ale zmuszony jest skorzystać ze wsparcia się o ogrodzenie. Pojawia się drugi ratownik. Kiedy próbuję opowiedzieć o sytuacji, zostaję potraktowany jak intruz. Pan ratownik „dziękuje mi za obywatelską postawę” takim tonem i w taki sposób, że brzmi to jak obelga i kpina. Przecież zaburzyłem im dyżur w piękną niedzielę dla jakiegoś menela. Zostaję wyproszony, zapewne po to, bym nie widział dalszych działań. Każdy dobry uczynek…

Po dłuższej chwili wracam tą samą drogą. Karetka stoi tam, gdzie stała, a ekipa zapewne zajęta jest pisaniem raportu lub innymi ważnymi działaniami. A mieli być bardzo potrzebni, jak straszyła mnie pani dyspozytorka, do ratowania życia kogoś, kto tego właśnie potrzebuje. Chyba nie bardzo im się spieszyło. Widzę zataczającego się mężczyznę, który z trudnością właściwą osobom pijanym podąża wzdłuż muru Centrum w kierunku ulicy. Jak na nią wejdzie i trafi pod auto, to karetka jest tuż, tuż. Pomoc będzie szybka. Jestem pewien, że kwalifikuje się do placówki, która powinna zadbać o jego wytrzeźwienie i sprawdzenie stanu zdrowia. Być może to bezdomny menel, być może to zwykły pijaczek, ale to człowiek. Nie wiem, dlaczego tak się stoczył, pewnie będzie mu trudno się z tego wydobyć. Ale to człowiek. Nie podejmuję już walki o niego. Po co mam narażać się służbom, które w niedzielę ok. godziny 10.30 są słabo zainteresowane losem menela. Może mają rację.

Kiedy opowiedziałem tę historię mojemu przyjacielowi, spojrzał na mnie i rzekł – Powtarzam Ci całe życie, że każdy dobry uczynek spotka zasłużona kara. Czy następnym razem jak zobaczę leżącego człowieka, będę dzwonił na 112 lub pogotowie? Muszę się nad tym dobrze zastanowić. A dziwimy się, że społeczeństwo jest obojętne na takie sytuacje.

PS

Zalecam intensywne szkolenie dyspozytorki pogotowia, jak wykonując tę odpowiedzialną pracę powinna postąpić w opisanej sytuacji. Może powinna pooglądać seriale takie jak „Na sygnale”, „Na dobre i na złe” lub inne, opowiadające o zdarzeniach zgłaszanych na numer 112. A może powinna zmienić pracę, bo aktualnie – przynajmniej w mojej i moich przyjaciół ocenie – słabo się do tego nadaje.

Roman Ferenc