WIELKA SZPERA CZEKA NA UPAMIĘTNIENIE

Cenna akcja M. Kulisia, M. Millera i P. Weycherta

Wielka Szpera – jeden z najbardziej tragicznych momentów w dziejach Łodzi podczas ostatniej wojny. Już samo powstanie, a potem likwidacja getta żydowskiego było czymś niewyobrażalnym, a Wielka Szpera przewyższała ten dramatyzm, bo była iście diabelskim wymysłem Niemców, do tego dotyczącym dzieci i starców. Hans Biebow, szef niemieckiego zarządu getta, sprzymierzeńcem swego nieludzkiego planu uczynił zarządcę tej łódzkiej „fabryki śmierci” Chaima Mordechaja Rumkowskiego. U progu 1942 roku los łódzkiego getta został przesądzony. Rozpoczął się ostatni akt dramatu tysięcy mieszkańców getta z finałem w komorach gazowych obozu śmierci w Chełmnie nad Nerem. To także dramat Rumkowskiego, który wywieziony został do Auschwitz-Birkenau…

        A Wielka Szpera w Łodzi, czyli brutalna akcja eksterminacyjna i wysiedleńcza przeprowadzona w getcie w dniach 5-12 września 1942 roku przez SS? Niemal zapomniana i nieobecna w świadomości łodzian. Kilkanaście lat szukano świadków tamtych zdarzeń, wówczas dzieci, które uratowane zostały przez rodziców najczęściej zgładzonych przez Niemców. Piotr Weychert zebrał materiały do filmu dokumentalnego, zaś dziennikarz Marek Miller jest autorem książki „Wielka Szpera”, której uroczysta premiera odbyła się w Stacji Radegast – Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi 11 września br.

„Ubrałem biały fartuch (bo miałem biały fartuch z opaską z czerwonym krzyżem) i poleciałem do szpitala, bo byłem tam zanotowany jako chory. Musiałem wyrwać swoje nazwisko z księgi, bo jak nie, to według księgi przyjdą po mnie, bo jest tam mój adres. Zacząłem biec do szpitala. Wleciałem do biura, znalazłem księgi. Znalazłem swoje nazwisko i wydarłem te kartki. Porwałem je na strzępki. I wtedy zobaczyłem, jak nasi lekarze pomagają chorym, żeby Niemcy nie bili ich, bo bili ich kolbami i wrzucali na samochody – przy Łagiewnickiej 36 znajdował się szpital dziecięcy. Ja zdębiałem, bo Niemcy z pięter zrzucali pierzyny i dzieci. Zrzucali dzieci z trzeciego piętra” – wspominał Eliezer Grynfeld.

Regina Widawska, pracująca w tymże szpitalu, widziała obłożnie chorych po operacjach, którzy wyskakiwali przez okna z pierwszego i drugiego piętra.

3 września Rumkowski informuje, że akcja wysiedleńcza obejmie dzieci poniżej 10 lat i starców powyżej 65 lat. Jest załamany. 5 września ukazuje się obwieszczenie Rumkowskiego o zakazie opuszczania domów. Biebow obiecuje, że jeśli Rumkowski wypełni jego polecenie i dostarczy 20 tysięcy dzieci i starców, więcej wysyłek nie będzie. Rumkowski nie wierzy Niemcowi. Zwołuje naradę kilkudziesięciu lekarzy getta – „90 procent lekarzy wypowiadało się za tym, że trzeba to zrobić” – wspominał Arnold Mostowicz.

Rumkowski przemawia do tysięcy mieszkańców getta: „Gdybym powiedział wam wszystko, co wiem, nie moglibyście spać. Więc ja jestem tym, który nie śpi”. Płacze. Mówi, że jeszcze wczoraj chciał uratować część dzieci. „Nie wyrażono na to zgody. Jedno mi się udało – uchronić dzieci od dziesięciu lat wzwyż i niech to będzie pociecha w naszym bólu”.

Niestety, wielka deportacja zostaje wykonana. Po tej akcji wiele matek i ojców popełnia samobójstwo, inni tracą zmysły. Rumkowski, ten do niedawna pan i władca „żydowskiego państwa w Kraju Warty”, staje się cieniem człowieka…

Zacytowane fragment relacji i wspomnień uratowanych z Wielkiej Szpery pochodzą z książki znanego reportażysty i wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego Marka Millera. „Wielka Szpera” powstała na podstawie 90 relacji przeprowadzonych przez filmowca Piotra Weycherta i dziennikarza Marka Millera oraz innych źródeł, a wydana została dzięki finansowemu wsparciu właściciela tygodnika „Angora” red. Mirosława Kulisia. On poprowadził też promocję książki w niebywałej scenerii stacji Radegast, skąd kilkadziesiąt lat temu odchodziły pociągi z mieszkańcami getta skazanymi przez oprawców na śmierć. Fragmenty relacji i wspomnień, których nie można zapomnieć, czytał Adam Ferency.

Dochód ze sprzedaży „Wielkiej Szpery” M. Millera i P. Weycherta ma być przeznaczony na budowę pomnika poświęconego ofiarom mordu. Taki pomnik dotąd nie powstał, bo władze Łodzi nie widziały takiej potrzeby…

Podczas premiery na stacji Radegast ze sprzedaży książki zebrano ponad 3200 zł. Książkę można otrzymać po wpłaceniu właściwej kwoty na konto:

WYDAWNICTWO WESTA-DRUK Sp. z o.o.

90-007 Łódź, pl. Komuny Paryskiej 5a

oczywiście podając swój dokładny i czytelny adres. Oto nr konta:

24 1240 3073 1111 0010 1196 7072.

Ryszard Poradowski