11 grudnia 2011 r. mija 20. rocznica śmierci Adama Ochockiego – dziennikarza, satyryka, scenarzysty, który całe swoje życie zawodowe poświęcił Łodzi. Tu się urodził i tu umarł.
Biografia
Adam Ochocki urodził się 9.02.1913 r. w Łodzi. Po otrzymaniu matury w gimnazjum Wiśniewskiego podjął pracę w agencji prasowej „Polpress”. Do 1939 r. był reporterem wychodzących w Łodzi „Republiki” i „Expressu Ilustrowanego”. Wspomnienia tego etapu życia zawarł w pierwszej części trylogii – Reporter przed konfesjonałem, czyli jak się w Łodzi przed wojną robiło gazetę.
10.11.1939 r. w obawie przed aresztowaniem opuścił Polskę, udając się do Lwowa. Zesłany w głąb Rosji przebywał w obozach pracy. Przeżycia tego okresu spisał w drugim tomie trylogii Raz, dwa, wziali.
Po wyzwoleniu wrócił do Łodzi, gdzie kontynuował pracę dziennikarską. Był sekretarzem redakcji w „Expressie Ilustrowanym”. W tym czasie powstał komiksowy album o przygodach dwóch wisusów pt. Wicek i Wacek.
Od 1957 r. pracował w „Karuzeli” również na etacie sekretarza redakcji. W tym czasie powstały zbiory utworów satyrycznych Skąd my się znamy? I To ci kwiatki.
Trzecia część trylogii Erika zdradza tajemnicę ukazała się w 1981 r.
Adam Ochocki był dziennikarzem, satyrykiem, scenarzystą. Spod jego pióra wyszły setki felietonów, fraszek, wierszy, tłumaczeń. Tłumaczył głównie z języka rosyjskiego. Jego ulubionymi autorami byli Awerczenko, Zoszczenko. „Krokodyl” – czasopismo satyryczne w Związku Radzieckim na swoich łamach drukowało utwory Adama Ochockiego. Współpracował niemal z wszystkimi pismami satyrycznymi w Polsce i wieloma zagranicznymi.
Był autorem serialu filmowego dla dzieci Zaczarowany ołówek, scenariuszy satyrycznych widowisk telewizyjnych oraz satyrycznych felietonów radiowych. Interesował się sportem. W roku 1956 r. relacjonował dla łódzkiej prasy wydarzenia sportowe z Olimpiady w Melbourne.
W zawodzie dziennikarskim przepracował 61 lat.
25 września br. Z inicjatywy Urzędu Miasta Łodzi powstał pomniczek upamiętniający bohaterów Zaczarowanego ołówka.
Zmarł 11.12.1991 roku w Łodzi. Jest pochowany na cmentarzu komunalnym na Dołach.
Helena Ochocka (córka)
Wspomnienia
Statystyka wczesnej umieralności jest przeciwko dziennikarzom. Ale ci z nich, którzy uczynili ten zawód posłannictwem i oddali mu się z pasją – łamią prawidłowość. Podobnie, jak parę lat temu zmarł – pomiędzy końcową kropką a nowym tytułem sędziwy Mieczysław Jagoszewski, tak teraz – pomiędzy kolejnymi uderzeniami w klawisze maszyny – przestało bić serce Adama Ochockiego. I swoim życiem, wydłużonym daleko poza półwiecze, zaprzeczył jeszcze jednej regule właściwej temu zawodowi – jego ulotności. Nie było wydarzeń ulotnych w życiu Adama! Wiedzę zdobytą w ciągu długich dziesięcioleci dziennikarskiej pracy ujął w książki, których wydał około dziesięciu. A gdyby ktoś miał wątpliwości czy pisał je dziennikarz, niech popatrzy na tytuły: Reporter przed konfesjonałem, czyli jak się przed wojną robiło gazetę, Erika zdradza tajemnice, Spacerkiem po Łodzi. Umiał podpatrywać życie i miał nieprzeciętne poczucie humoru. Stąd jego długie lata pracy w „Karuzeli”, a ich owocem stały się zbiory utworów satyrycznych Skąd my się znamy? i To ci kwiatki! Nawet lata spędzone w sowieckich łagrach przedstawił w książce Raz, dwa, wziali!, doszukując się w najcięższych przeżyciach ich strony satyrycznej. Nie darował żadnemu „naczalnikowi”, żadnemu przedstawicielowi ogłupiającego ustroju.
Kiedy się wspomina jego dziennikarską pasję i żywotność, to trudno uwierzyć, że odszedł. W końcu lat 80. wrócił z podróży na zachód Europy: „Widziałem – powiedział mi – jak umiera zachodni kapitalizm. Jurek! – jaka to piękna śmierć!” Właśnie się kończy film pełnometrażowy Zaczarowany ołówek. Cieszył się na ten film jak twórca, przed którym długie lata uciech z dokonanego dzieła. Lada tydzień miało wyjść drugie wydanie Raz, dwa, wziali! Nie doczekał. Zostawił całą swoją wiedzę zapisaną i legendę człowieka oraz dziennikarza, który zbyt jest przez całe życie zajęty, by zauważyć, że się to życie kończy.
„Dziennik Łódzki”
12.12.1991 r.
/…/ Adama Ochockiego znałem dość dobrze – pod koniec jego życia zażyłość przerodziła się w przyjaźń. Był człowiekiem piekielnie inteligentnym, błyskotliwym i chyba spośród łódzkich dziennikarzy najlepiej – wręcz perfekcyjnie – znał język polski. Był z tego powodu postrachem współpracowników „Karuzeli”, gdzie pełnił przez lata funkcję sekretarza redakcji i tępił wszelkie językowe niechlujstwo. /…/
/…/ Adam niemal taśmowo opowiadał dziesiątki anegdot, historyjek i dowcipów, ale wszystkie zdążył zapisać i opublikował. Jedyna anegdota to może ta, jak go odznaczano Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w… knajpie na Foksal. Przyznano mu to odznaczenie, ale wkrótce z czymś się wychylił, więc wręczenie wstrzymano. Potem przyszła „Solidarność”, wszystko się zaczęło rozpieprzać, więc żeby zamknąć sprawę na chybcika odznaczono go na zapleczu baru w knajpie Domu Dziennikarza na Foksal. /…/
Jerzy Wilmański
2004 r.