Odszedł Red. ADAM LEWASZKIEWICZ

W młodości był harcerzem. To ukształtowało go na całe życie. Za wierność młodzieńczym ideałom zapłacił wyrokiem i rocznym pobytem w więzieniu. W 1952 roku jako uczeń IX klasy V LO w Łodzi został aresztowany i skazany przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Łodzi za przynależność do nielegalnej organizacji. Odzyskał wolność na mocy amnestii po odbyciu połowy kary. Pracował potem jako robotnik i nauczyciel. Na początku lat sześćdziesiątych został dziennikarzem. Nie obnosił się jednak ze swoim kombatanctwem. Dla niego zawsze najważniejsza była gazeta i czytelnik.

Znał się doskonale na ludziach. Choć uważano go za surowego szefa, w gruncie rzeczy był porządnym i uczciwym człowiekiem, ceniącym rzetelne dziennikarstwo i ludzi poważnie traktujących ten zawód. Pochodził z tej samej klasy żurnalistów co legendarny „Hendryk”, czyli Henryk Rudnicki. Niczym dziennikarski zwierz wyszukiwał ciekawe informacje, inicjował akcje, o których głośno było nie tylko w Łodzi i regionie. Widocznie teraz gdzieś tam na górze potrzebny jest red. Adam, by znakomicie redagować kolejną gazetę!

Urodził się 4 lipca 1935 roku w Łodzi i temu miastu pozostał wierny, choć mógł robić karierę w stolicy. Przez wiele lat pracował w „Głosie Robotniczym”, redagując m.in. legendarny „Mały Głos”, który dokonywał wielkich cudów, niemal przez całą dekadę lat osiemdziesiątych kierował „Expressem Ilustrowanym”, osiągając olbrzymi sukces czytelniczy, by wreszcie, już na emeryturze współpracować z „Angorą” i wykonywać nie wszędzie docenianą robotę archiwisty i współpracownika dziennikarza przy dokumentowaniu i tworzeniu artykułu. „Pożeranie” książek i gazet to była jego pasja, dziennikarski żywioł.

Dziesięć lat temu dzięki wydawcy i dziennikarzowi Mirosławowi Kulisiowi ukazała się książka red. Adama Lewaszkiewicza pt. „Przez trzy epoki. Wspomnienia łódzkiego dziennikarza”, będąca niezwykle ciekawym opisem tej profesji. Rzetelnym, do bólu prawdziwym, jakże innym od wielu pseudonaukowych dywagacji na ten temat.

Z „Lewaszkiem – jak go nazywaliśmy – zetknąłem się w trudnym okresie stanu wojennego. Zachowywał godny pozazdroszczenia spokój. Mówił, że od nas zależy jedynie jakość gazety i artykułów, więc na tym powinniśmy się skupić, bo choć czasy są burzliwe i niepewne, ludzie wciąż złaknieni są wiedzy o tym co się dzieje, chcą czytać rzetelne artykuły.

Spotykałem go potem wielokrotnie, słuchałem jego cennych uwag i podpowiedzi dotyczących roboty dziennikarskiej. W tej materii nie miał sobie równych.

Odszedł jeszcze jeden z Mistrzów!

Spoczął na łódzkim cmentarzu przy ul. Ogrodowej, dołączając do wielu znakomitych ludzi pióra…

Ryszard Poradowski