Zabawy buldogów

We wszystkowiedzącym internecie znalazłem informację o psie rasy Buldog: to ogólne określenie psów przeznaczonych w czasach historycznych do walk z bykami lub innymi zwierzętami oraz do chwytania i trzymania zwierząt i ludzi. Buldog zawsze kojarzył mi się z umiarkowaną agresją oraz z niezbyt fajnym stosunkiem do nieznanego człowieka. Może się mylę. Dlaczego zacząłem od przybliżenia psów rasy Buldog? Otóż wyobraziłem sobie, że po okresie względnego spokoju dożyłem dni, kiedy ponad moją głową, bez mojego udziału i zgody trwa pomrukiwanie buldogów.

Jeden, bez jakiejkolwiek racji, rujnuje i niszczy swojego sąsiada, o którym kiedyś mówił, że to brat. Drugi w ciągu kilku dni porozstawiał po kątach Kanadę, Panamę i Grenlandię. Do tego dodał, że prezydent Ukrainy nie powinien zadzierać z dużo większym podmiotem. Czyli Ukraino buźka w kubeł. Nie zadzieraj z dużym, bo cię zbije. I to powiedział pierwszy po Bogu największego kraju na świecie! Trzeci buldog patrzy na tych dwóch i spokojnie rozgrywa swoje. A ja! Mam na to patrzeć i być cicho! Mam pamiętać o filmach z serwisu YouTube, w których dzielny sowiecki człowiek odgrażał się, że Lachy (czyli my, Polacy) mają siedzieć cicho, bo my, Ruskie, mamy wielkie samoloty TU jakieś tam i możemy wam na głowę spuścić mały atom. I tu moja cierpliwość się skończyła! Mój kraj nie jest kundelkiem biegającym wokół owych światowych buldogów. Jest w nim wielu, bardzo wielu dzielnych ludzi gotowych walczyć o kraj, wolność i dobrą przyszłość. Niestety, sami niczego nie zrobimy, możemy jedynie cichutko poszczekać i liczyć na wspaniałomyślność rządzących buldogów.

Czy aby na pewno? Jesteśmy w Unii. Pomijając hamulcowych UE, czyli Węgrów i Słowaków, jest nas 440 milionów – całkiem dużo; Rosjan – 143 mln zaś amerykańskich kowbojów – 341 mln. Najliczniejsi są Chińczycy – 1 408 mln. W światowym handlu UE ma blisko 14% udziału. Jeśli dodam tu, że ludne Chiny to nieco ponad 18% udziału, a USA ponad 10%, to na tym tle nie jest źle. Oznacza to, że UE jest jedną z największych gospodarek świata. Ale jako całość, a nie w rozbiciu na pojedyncze państewka. Jako całość jesteśmy wielcy i silni. Jeśli pozbędziemy się „hamulcowych”, miłośników „ruskiego mira” to możemy być znaczącym buldogiem na światowym rynku. Ale tylko w przypadku jedności! Unia musi mieć znaczący głos w świecie i będzie go miała, gdy zdecydowanie wzmocni swoje wojsko, gdy zacznie liczyć się w wyścigu kosmicznym, gdy zdywersyfikuje stosunki handlowe na światowych rynkach. Dziś, gdy największym naszym unijnym odbiorcą produktów są USA, będziemy straszeni cłami i innymi ograniczeniami. Nie możemy w Chinach tylko kupować, bo tanio. Musimy, niestety, zrezygnować z fajnej zasady, by każdy robił to, co umie robić dobrze i tanio. To zasada dobra, gdy ludzie są dla siebie ludźmi, a nie wrogami. Jest w tej naszej Unii wiele do zrobienia, idzie nam ciężko, bo spiera się tu wiele maluczkich interesików. Musimy inwestować w naukę. Nowe technologie to szansa na przewodzenie w świecie. Musimy wspierać ludzi tworzących nowoczesne rozwiązania, mających wspaniałe pomysły. Sukces USA jest wynikiem tego, że finansują także niesamowite, nietuzinkowe pomysły. Jeśli nawet wiele z nich nie „odpali”, zawsze znajdzie się jeden na miarę Nagrody Nobla.

A dziś? Nastała pora, by trzasnąć pięścią w stół i powiedzieć, że „w kupie i jedności” jest siła, że malutkie interesiki załatwimy później, gdy pomruki buldogów nieco ucichną. Musimy uświadomić sobie, że Unia jest naszą siłą, naszym bezpieczeństwem i szansą na dobrą przyszłość. Dbajmy więc o naszą Unię Europejską, bo jak się rozpadnie, będziemy stadem małych kundelków poszczekujących na warczących buldogów.

Roman Ferenc